Bandzio już od ładnych kilku tygodni załatwia wszystko na dworze. Pieluchy zniknęly i odpukać nie było żadnego "wypadku". Zadziwiające jest to, że potrafi wytrzymać do naszego powrotu z pracy czyli od 7.00 do 15.30 pomimo tego, że codziennie koło 12.30 jesteśmy w domu aby wyprowadzić go na spacer. Wtedy nic nie robi - widocznie po prostu mu się nie chce.
Piszę to, ponieważ spotkaliśmy niedawno Shih-Tzu, roczek, który robi to co Bandzio, ale w domu...
Zastanawia mnie powód takiej sytuacji. Na pewno zależy to od charakteru piesia, ale też od sposobu nauki. Wspomniany biedaczek był "uczony" metodą "wsadzić pysk do siuśków/kupy"... Brak słów. Nie mieści się to w głowie jak tak można...
Moim zdaniem JEDYNA, skuteczna metoda: cierpliwość, wyprowadzanie psa po spaniu, jedzeniu i zabawie i NAGRODA (!!!) jak załatwi się tam gdzie trzeba. Jak naleje w domu - trudno, stało się, żadnych krzyków, wyrzutów, sprzątamy i warto popsikać miejsce "skażenia" czymś co rozkłada kwas moczowy - nie będzie zapachu = większe prawdopodobieństwo że więcej już tam nie nasika.